O świeżym podejściu Chińczyków do męskiej antykoncepcji donosi portal naukowy „Chemical & Engineering News”, twierdząc że azjatycka metoda jest tania, odwracalna i, co szczególnie ważne, nie wymaga przeprowadzania operacji. Brzmi nieźle, lecz jeśli wgryźć się w temat, początkowy zachwyt znika. Otóż procedura polega na wstrzyknięciu nanocząsteczek złota do jąder, a następnie ogrzaniu ich za pomocą lasera (złoto absorbuje podczerwień, doprowadzając do wzrostu temperatury otaczających je tkanek).
Wykorzystano tu fakt znany już od lat – w wyniku podgrzania jąder, umierają plemniki. Lecz trzeba uważać. Jeśli doprowadzi się do zbyt dużego wzrostu temperatury, umrą też komórki produkujące spermę, co zaowocuje nieodwracalną bezpłodnością. Znaków zapytanie jest więcej…
Pierwsze testy Chińczycy przeprowadzili na myszach. Gryzonie podzielono na sześć grup, po czym potraktowano je roztworami o różnej zawartości złota. Następnie uczeni przystąpili do nagrzewania jąder za pomocą podczerwieni. Weryfikacja skuteczności tego rozwiązania odbyła się za pomocą testów płodności. Samców dopuszczono do samic w tydzień po zabiegu i 60 dni potem. Okazało się, że gryzonie, których jądra ocieplono do 37-40 st. C, po upływie tygodnia cechowały się o 90 proc. mniejszą skutecznością zapłodnienia niż myszy, którym wstrzyknięto roztwór soli fizjologicznej. Skuteczność jest więc dość wysoka, jednak jak na standardy ludzkie wciąż za niska – oznacza to bowiem, że 1 na 10 stosunków kończy się ciążą. To dopiero pierwsze próby, więc nie można się zrażać.
Wady i zalety „złotej metody”
Szef projektu, Fei Sun, zachwala „złotą antykoncepcję”, jako metodę odznaczającą się mniejszą liczbą efektów ubocznych niż np. męska pigułka antykoncepcyjna (bo nie ingeruje w gospodarkę hormonalną) i mniej inwazyjną niż wazektomia. Naukowiec twierdzi, że na stosowanie złota w przypadku ludzi jest jeszcze za wcześnie, ale sposób ten już teraz można z powodzeniem wykorzystywać w przypadku zwierząt, w tym domowych pupili – kotów i psów. Aczkolwiek naszym zdaniem pośpiech jest niewskazany, zaś zaprezentowane wyniki pozwalają jedynie na umiarkowany optymizm. Dlaczego? Przede wszystkim, temperatury naświetlań wydają się być wciąż niedopracowane.
Przy nagrzaniu jąder myszy do 40 st. C skuteczność sięga 90 proc., lecz kiedy zwiększyć temperaturę do 45 st. C, wywołuje się już trwałą bezpłodność. Jak zatem znaleźć złoty środek, by skuteczność tej metody zbliżyła się do 100 proc., a jednocześnie, by nie uczynić mężczyzn trwale bezpłodnymi? Pole manewru zdaje się być małe. Dodatkowo, efekty działania złota są krótkotrwałe – skuteczność na poziomie 90 proc. zauważalna jest po 7 dniach, lecz po 60 spada do 50 proc. Trzeba więc dokładnie określić czas działania.
I tu pojawia się kolejny problem. Jeśli okres największej skuteczności będzie krótki (np. dwa tygodnie), to czy mężczyźni będą chcieli tak często się naświetlać? No i aspekt najważniejszy – wstrzykiwanie drobinek złota do jąder.
– Jaką mamy pewność, że te drobinki nie przemieszczą się do innych zakątków ciała? – pytają niezwiązani z projektem naukowcy.
Źródło: facet.wp.pl