Uroda z internetu

Rosnące zainteresowanie zabiegami medycyny estetycznej powoduje, że w Internecie coraz więcej jest ofert obiecujących szybkie i łatwe przywrócenie młodego wyglądu za niską cenę. Niestety większość z nich nie ma nic wspólnego z troską o bezpieczeństwo pacjentów.

Regulacje prawne
Dopuszczone do obrotu wyroby medyczne powinny spełniać szereg kryteriów. Do najważniejszych  należy właściwe oznakowanie produktu symbolem CE (Conformité Européenne), poświadczającym jego zgodność z dyrektywami Unii Europejskiej. Każdy preparat powinien mieć także dołączoną instrukcję oraz materiały informacyjne, które nie mogą wprowadzać w błąd w zakresie właściwości i działania wyrobu. Tymczasem w Internecie, a w szczególności na portalach aukcyjnych, bez problemu można znaleźć oferty sprzedaży preparatów, w których widnieje informacja, że przedmiot aukcji może zostać wysłany w innym opakowaniu niż to producenta. Wystrzegajmy się takich ofert, gdyż nigdy nie możemy do końca przewidzieć, co tak naprawdę kupujemy i jak organizm zareaguje na substancje zawarte w produkcie.

Niejasne pochodzenie
Kupując preparat na aukcji, nie możemy również zweryfikować jego pochodzenia. I choć sprzedający dowodzą zwykle jego oryginalności, kwestia ta nigdy nie jest oczywista. – Większość produktów przeznaczonych do zabiegów medycyny estetycznej dostępnych na polskim rynku pochodzi z ofert zagranicznych producentów. Światowe koncerny mają w poszczególnych krajach swoich przedstawicieli, u których lekarze mogą zamawiać produkty do gabinetów. Często są to także działające na prawach wyłącznego dystrybutora firmy zewnętrzne – wyjaśnia Agnieszka Kamola z firmy NewDerm, dystrybuującej produkty szwajcarskiej marki Teosyal. – Wyroby, które trafiają do sieci, są natomiast sprzedawane przez osoby prywatne. W związku z tym – kupując je –  nie mamy żadnej pewności, w jakich warunkach były przechowywane i dlaczego zostały wystawione na aukcji – dodaje Agnieszka Kamola. Powodów może być multum i do wszystkich należy podejść z rezerwą. Gdy zatem przeczytamy, że dany preparat jest sprzedawany na aukcji w imieniu lekarza, który złożył za duże zamówienie do swojego gabinetu, zastanówmy się dobrze, czy można tej informacji zaufać bez narażenia swojego zdrowia, a także urody na niebezpieczeństwo.

Przykre skutki
W całym procederze sprzedaży wyrobów medycznych na aukcjach najniebezpieczniejsze są właśnie trudne do przewidzenia skutki zabiegu wykonanego z użyciem preparatu z niesprawdzonego źródła. – Lekarz, używając danego preparatu w gabinecie, nie może mieć żadnych wątpliwości co do jego jakości, sterylności, daty ważności i warunków, w jakich był przechowywany, ponieważ to on bierze na siebie odpowiedzialność za niepowodzenie zabiegu i przykre konsekwencje, które mogą pojawić się w wyniku zastosowania niesprawdzonego preparatu – wyjaśnia dr Barbara Walkiewicz-Cyrańska, Prezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych w Polsce. – W przypadku preparatów sprzedawanych na aukcjach lub też w innych, pozostających poza zasięgiem oficjalnego dystrybutora źródłach, takiej pewności nie ma. Pojawia się za to dużo wątpliwości odnośnie tego, w jaki sposób produkt trafił na rynek – wyjaśnia Prezes Stowarzyszenia. Inny problem związany ze sprzedażą produktów na aukcjach stanowi przekonanie kupujących, że są w stanie samodzielnie zaaplikować sobie preparat. – Nic bardziej mylnego, takie praktyki mogą przynieść nieodwracalne lub trudne do naprawienia skutki – ostrzega dr Walkiewicz-Cyrańska. Początkowa chęć zaoszczędzenia przeradza się wówczas w drogą i mozolną drogę do skorygowania nieprzewidzianych zmian.

Zgodnie z obowiązującym w Unii Europejskiej prawem nie ma generalnego zakazu sprzedaży przez Internet wyrobów medycznych dopuszczonych do obiegu w placówkach handlowych. Ich sprzedaż nie wymaga również uzyskania uprzednich zezwoleń. To od naszej wiedzy i świadomości zależy zatem, czy decydując się na zabieg poprawiający wygląd, nie narazimy swojego zdrowia oraz urody na poważne konsekwencje.

Źródło: informacja prasowa