O tym, jak zabieg powiększania biustu wygląda w dzisiejszych czasach, większość z nas wie już chyba całkiem sporo. Przeglądając Internet, można znaleźć mnóstwo artykułów na ten temat czy klinik oferujących tego typu zabiegi. Zdarzają się również internetowe drogerie sprzedającyce preparaty, które rzekomo mają pomagać kobietom z małymi piersiami całkowicie bezinwazyjnie. W to ostatnie raczej nie radzimy wierzyć, natomiast zachęcamy do przeczytania tekstu na temat tego, jak przez lata rozwijała się ta dziedzina chirurgii estetycznej!
Pierwsze, bardzo prymitywne zabiegi powiększania biustów przeprowadzano już przed II Wojną Światową. To, jak dokładnie wyglądały te operacje, możemy dziś zobaczyć na archiwalnych filmach z tamtych lat. Polegały one na tym, że wkładaną do małych woreczków watę sterylizowano w gorącej wodzie, a następnie umieszczano w piersiach pacjentki. Dopiero po wojnie nadszedł czas na różnego rodzaju protezy w postaci bloków silikonu, które umieszczano w nacinanych od spodu piersiach. Innym sposobem na umieszczanie w piersiach silikonu było jego wstrzykiwanie. Było to jednak metodą nieprzewidywalną, a przede wszystkim mało bezpieczną. Bardzo ciężko było bowiem przewidzieć, w jakim miejscu silikon ostatecznie się „ustatkuje” i jak będzie ewoluował, co w rezultacie doprowadziło wiele kobiet do mastektomii.
Dopiero po pewnym czasie zaczęto wykonywać protezy coraz bardziej profesjonalnie, np. we Francji. Niestety, mniej więcej w tym samym czasie zaczęły pojawiać się opinie, że wypełnianie piersi silikonem może być niebezpieczne dla zdrowia (miało m.in. powodować choroby immunologiczne). Trzeba było lat intensywnych badań, żeby ostatecznie udowodnić, że silikon jest substancją całkowicie neutralną, w związku z czym nie jest możliwe, aby wchodził z organizmem w jakąkolwiek interakcję. To dlatego do dziś pozostaje on główną substancją, z której wykonuje się protezy powiększające piersi.