Niedawno neurobiolog Antonio Damasio z University of Southern California wykazał, że emocje zaczynają się od objawów, takich jak przyspieszone bicie serca, a potem dopiero pojawia się lęk lub gniew. Damasio nazywa to „pętlą ciała ” – mózg reaguje na to, co dzieje się z ciałem, odbierając sygnały elektryczne z układu nerwowego i chemiczne z naczyń krwionośnych. Tak więc odczucie podąża za zachowaniem, umysł za ciałem.
W swojej książce „The Face of Emotion”, dr Eric Finzi wyjaśnia, w jaki sposób można wpływać na nastrój, zmieniając wyraz twarzy. Wiadomo, że udawany uśmiech potrafi wprowadzić w lepszy nastrój, a udawany wyraz smutku na twarzy zasmuca. Zdaniem Finziego, zajmującego się chirurgią skóry, nasz wyraz twarzy jest wręcz głównym czynnikiem kształtującym nastrój – a co za tym idzie, manipulując nim, można ten nastrój zmieniać.
Od kilku lat wprowadza tę ideę w życie, wstrzykując botoks w mięsień marszczący brwi (musculus corrugator supercilii) osób chorych na depresję. Jak twierdzi, taki zabieg przerywa pętlę sprzężenia zwrotnego w mózgu i poprawia nastrój. Zaleca zresztą osobom z depresją, aby starały się wyglądać na szczęśliwe lub tłumiły swoją skłonność do smutnego wyglądu. Wśród leczonych przez niego pacjentów jest i taki, który cierpiał na ciężką depresje przez 13 lat. Po kuracji metodą Finziego poczuł się o tyle lepiej, że odstawił Prozac. Stan innego, u którego nie skutkowały tradycyjne leki, uległ znacznej poprawie. Lekarz powołuje się także na wyniki badań klinicznych publikowanych przez „Journal of Psychiatric Research”.
Czas i dalsze badania wykażą, czy rzeczywiście można wyleczyć się z depresji dzięki botoksowi. Sam Finzi przyznaje, że zastrzyki botoksu nie eliminują depresji na stałe i muszą być powtarzane co kilka miesięcy.
(PAP Life)